Łączna liczba wyświetleń

środa, 31 sierpnia 2011

Czwarty.

Najpierw muszę coś wyjaśnić. Dostałam anonima, że moje opowiadanie jest żałosne. Że nie możliwe jest to, że dziecko z domu dziecka ma laptopa. Więc tak:

Po pierwsze : Czepiasz się o gówno

Po drugie: Może tak jak ktoś napisał w komencie ona go znalazła, może miała przed wypadkiem w domu. A może po prostu wystarczyłoby poczekać na dalsze rozdziały ??

Dziękuję.

Teraz do blogowiczów :

Strasznie dziękuję za 19 komentarzy i 10 obserwatorów. Do tego ponad 650 wejść. Dziękuję za wszystko. Dlatego mam dla was długi rozdział :D Tym razem 14 komentarzy to nowy rozdział :D Miłego czytania :*

_____________________________________________________________

Następnego dnia obudziłam się ok.10. Ubrałam rurki, zwykły t-shirt oraz czarne conversy. Zeszłam do jadalni by zjeść śniadanie. Przy stole siedziała jakaś dziewczynka o imieniu Selena i chłopak, Brian. Oboje odnosili wrażenie ponurych. Nie odezwali się do mnie ani razu tylko ciągle mierzyli mnie wzrokiem. Spokojnie jadłam śniadanie, gdy do kuchni wpadł Ryan. Chciał ze mną pogadać, lecz nie miałam pojęcia po co. Szybko skończyłam śniadanie i poszłam za nim. Najprawdopodobniej byliśmy w piwnicy.

- Oscar kazał mi wczoraj Ci powiedzieć, żebyś tu nie wchodziła. Był strasznie zły. A zobacz co teraz robi. – powiedział przerażony

- O matko. – powiedziałam niedowierzająco. – ale co on daje temu kotu ?!

- Nie mam pojęcia.

- A byłeś tam kiedyś?

- Nie. On chyba wszystkim nowym mówi, żeby tu nie wchodzić.

- A Caitlin i Jasmine o tym wiedzą?

- Nie. One jeszcze śpią.

- Okej.

- Oscar tu idzie. Chodź.

Nawet nie zdążyłam odpowiedzieć, a złapał mnie za rękę i po chwili byliśmy w moim pokoju. Tak szybko biegliśmy, że wylądowaliśmy na łóżku. Zapanowała cisza, patrzyłam mu się w oczy, a on mi. W pewnej chwili Ryan zaczął się do mnie zbliżać. W końcu poczułam lekkie muśnięcie.

- Czemu to zrobiłeś ?! – dałam mu w twarz i wybiegłam z pokoju.

- Bo Cię kocham ! – usłyszałam

Wyszłam z domu kierując się na lewo. Krztusiłam się płaczem.

- Sama nie wiedziałam czy go kocham. Na spacerze zachowywał się jak kolega. – pomyślałam

Nagle poczułam pod nogą coś twardego. Momentalnie upadłam na ziemię. Próbowałam wstać, lecz za bardzo bolała mnie noga. Podniosłam ‘’ to coś ‘’ przez co się przewróciłam. To był kamień, miał trochę inny kształt niż zwykły kamień. Schowałam go do torby. Nie mogłam nic innego zrobić niż zadzwonić do Ryana. Niby się pokłóciliśmy ale to mój przyjaciel. Dzwoniłam z 5 razy lecz nie odbierał. Wpadłam na pomysł, by zrobić się jako zastrzeżony. Zadzwoniłam i za pierwszym razem odebrał.

- Tak ? – usłyszałam głos Pattie.

- Yyym. Jest Ryan ? - spytałam

- Słonko.. Tak się składa, że.. Ryan jest w szpitalu. – powiedziała płacząc

- Co ? Co mu się stało ?!

- Ponoć szedł dokwiaciarni. Był strsznie przygnębiony. I.. Potrącił go samochód.. Dużo samochód.. Tir..

- Kwiaciarni ?! Co on do cholery chciał tam kupić ?!

Zaczęłam płakać, wiedziałam, że to moja wina. Wszystko przeze mnie.

- Czemu zawsze ja musiałam wszystko spieprzyć ?! Po co wg żyję skoro wszystkim muszę zaszkodzić ?! – myślałam

- A gdzie znajduje się ten szpital ? – spytałam

- A gdzie jesteś ? – odpowiedziała pytaniem na pytanie

- No.. W lesie?

- Musisz dojść do rynku, skręcić w lewo, a potem już zobaczyć.

- Okej dzięki.

- Teraz muszę zadzwonić do Caitlin, żeby pomogła mi jakoś wstać i pójść do tego szpitala. – pomyślałam i tak zrobiłam

Oczami Caitlin

- Halo ? – odebrałam telefon od Justine. – Coś się stało ?

- Tak. Jestem w lesie, potknęłam się o jakiś kamień. Możesz do mnie przyjść. Powiem Ci wszystko na miejscu.

- Jasne. Już idę. Pa

- Dzięki. Pa

Po skończonej rozmowie ubrałam się i poszłam. Jakieś dziesięć minut później dotarłam na miejsce. Po całym lesie szukałam koleżanki. Było to naprawdę trudne. Zaczęłam krzyczeć:

- Justine. Justine ! Justine !!! - krzyczałam

- Idź do przodu. – usłyszałam wskazówki – teraz w lewo

W końcu znalazłam się koło niej.

- Co Ci się stało ?! – krzyknęłam

- Mówiłam Ci.

- Możesz wstać ?

- Nie. Ale muszę iść do szpitala.

- No i słusznie. Muszą coś z tobą zrobić.

- Ale nie chodzi o mnie.

- To o kogo ?

- Ryan’a. On jest w szpitalu.

- Co ?!

- Miał jakiś wypadek.

- Jak ty chcesz dojść do szpitala w takim stanie ?

- Normalnie. Jakoś sobie poradzimy.

- Spróbujemy. No wstawaj.

Oczami Justine

W końcu udało mi się wstać. Dzięki pomocy Caitlin jakoś chodziłam. Byłyśmy już w połowie drogi. W oddali widziałyśmy już szpital. Kiedy do niego weszłyśmy ja usiadłam na najbliższe krzesło, a Caitlin stanęła w kolejce, by spytać się w której sali znajduje się Ryan. Ja coraz bardziej się denerwowałam, a ta kolejka wcale się nie ruszała.

- Powinni coś z tym zrobić, przecież tak można by było stać do usranej śmierci. – myślałam


Ciąg Dalszy nastąpi...

piątek, 19 sierpnia 2011

Trzeci.

Znowu wyszedł krótki a zdawało mi się, ze będzie długi. Chociaż raz ; /. Nieważne. 12 komentarzy = nowy rozdział. Miłego czytania.

--------------------------

Po kilku godzinach rozpakowywania się i porządkowania rzeczy postanowiłam się przejść po okolicy. Oznajmiłam Pattie, że wychodzę, ubrałam buty i poszłam. Hm..

- Którędy pójść? Wtedy najprawdopodobniej szłam w lewo w takim razie zaryzykuję i wybiorę się w prawo. – pomyślałam

Dla zabawy ciągle wybierałam uliczki w prawo. Szłam przez jakiś.. rynek? Chyba to odpowiednie słowo. Nagle poczułam, że ktoś mnie pociągnął za rękę. W kilka sekund znalazłam się przy jakiejś grupie tańczących osób. Leciała muzyka, ludzie klaskali.

- Lewą nogę podnosisz, prawą skaczesz do przodu. Następnie lewą nogą skaczesz do przodu, i do tyłu.

- Co?? – powiedziałam śmiejąc się. W pewnej chwili poczułam rytm i zaczęłam tańczyć tak zwany Jerk

- Dziewczyno, ty masz talent – usłyszałam

Poczułam zdziwienie, zabawę, rytm a przede wszystkim, że to jest coś niesamowitego. Jeszcze nigdy się tak nie czułam. Gdy piosenka się skończyła usłyszałam drugą. Patrząc na nauczyciela nauczyłam się także dougie. Znowu te niesamowite uczucie. Spojrzałam na zegarek, było już późno więc postanowiłam się zbierać. Wzięłam tylko telefon do szkoły tańca i poszłam. Tym razem szłam cały czas w lewo. Nie wiem w jaki sposób ale znalazłam się w lesie. Tak, to cała ja. Zabłądziłam. Przypomniałam sobie, że mam w kieszeni mapę, którą podarowała mi pani z domu dziecka. Całe szczęście w oddali widziałam dworzec.

Bez problemu dotarłam do domu. Będąc blisko do domu zaczęło mi się robić słabo. Kiedy upadłam na ziemię przed oczami miałam łańcuszek z wisiorkiem w kształcie trójkąta.

Nigdy Wam nie mówiłam, że mam cukrzycę. Co jakiś czas muszę brać zastrzyki i mierzyć cukier. Wydaje się bolesne, ale ja się przyzwyczaiłam. Właśnie teraz zabrakło mi insuliny. Po kilku nieudanych próbach wstałam, wzięłam z ziemi łańcuszek i ostatnimi siłami weszłam do domu. Byłam bardzo blada. Gdy Pattie mnie zobaczyłam miała przerażającą minę.

- Skarbie co Ci jest?!

- Nie wiem czy wiesz, ale ja mam cukrzycę. Musisz mi dać coś słodkiego. Masz coś?

- Proszę. Jedz. – powiedziała podając mi Twix’a

Już po kilku minutach poczułam się lepiej. Oznajmiłam Pattie, że wszystko już dobrze i poszłam do pokoju. Szczerze mówiąc miałam więcej siły niż w lesie. Zaczęłam tańczyć Jerk, później dougie i tak w kółko.

- Co ty wyprawiasz ? – spytała zdziwiona Caitlin.

Wytłumaczyłam jej całą tą historię, aż zaczęłam uczyć ją tańczyć Jerk. Szło jej nieźle nie mówiąc o kilku upadkach na ziemię. Kiedy byłyśmy na tyle zmęczone, by skończyć zasiadłyśmy na dywanie. Pokazałam jej zdjęcie Oscara i Maxa z 1971r. Widać było, że się zainteresowała. Kazałam jej nikomu o tym nie mówić. W trakcie rozmowy do pokoju wbiegł zasapany Ryan. Trzymał kota i był smutny.

- Słuchajcie. Coś się z tym kotem dzieje. Nie chce nic jeść ani pić. Nie wiem co się dzieje. – powiedział co jakiś czas biorąc głębokie oddechy.

- No ale co my mamy zrobić? – odparłam

- Justine ? Mogę mu powiedzieć o tym zdjęciu?

- Tak, ale tylko jemu. Jak ktoś inny się o tym dowie będzie koniec.

Caitlin powiedziała wszystko Ryan’owi, a ten obiecał nie wygadać. Postanowiłam zadzwonić do weterynarza. Jutro mamy wizytę o 15.00. Z nadzieją, że kot przeżyje tę noc obejrzeliśmy film i poszliśmy spać.

niedziela, 14 sierpnia 2011

Drugi

Szłam, błądziłam aż w końcu doszłam. Zapukałam do drzwi. W drzwiach zastałam bardzo miłą panią. Nazywała się Pattie, była średniego wzrostu o brązowych oczach. Okazała się tutejszą sprzątaczką i kucharką.

- Dzień Dobry – powiedziałam nieśmiało

- Wchodź, wchodź – odpowiedziała przyglądając mi się dokładnie – Jestem Pattie, mam nadzieję, że spodoba Ci się w naszym domu.

Chciałam jej odpowiedzieć, lecz przerwał mi jakiś pan. Trochę mnie przeraził. Był ubrany w czarne spodnie, szary płaszcz. Miał wąsy i był prawie łysy.

- Nie czas na pogaduszki. Chodź, Justine oprowadzę Cię po domu. – usłyszałam gruby głos faceta.

Dom był ogromny. Wszystko było drewniane i takie hm.. mroczne? Miałam wrażenie, że wszystko się zaraz rozpadnie. Stare obrazy, kurz i inne tego typu rzeczy. To wszystko przyprawiało mnie o ciarki.

- Oto Twój pokój – wskazał na drewniane drzwi- po lewej łazienka a na dole kuchnia. Jakieś pytania?

- Będę mieszkała sama? – spytałam

- Nie. Twoja współlokatorka to Caitlin. Poznasz także Jasmine i Ryana.

- Aaa. Jak mam do Pana mówić?

- Proszę Pana...Nazywam się Oscar. Weź klucz do swojego pokoju i rozpakuj swoje rzeczy.

Odebrałam klucz i poszłam zrobić co mi kazano. Chwyciłam za klamkę. Drzwi były otwarte, więc weszłam.

- Cześć. Jestem Caitlin.

- Hej. Ja jestem Justine.

- Ile masz lat?

- 15. Ty?

- Też.

Zaczęłam się rozpakowywać. Caitlin cały czas badała mnie wzrokiem. Chowając ciuchy do szaf dokopałam się do płyty.

- Jesteś Belieberką? – zapytała mnie dziewczyna o brązowych włosach do pasa.

- Nie. To znaczy byłam. - odpowiedziałam z nadzieją, że nie zacznie się dopytywać.

Caitlin była nawet ładna. Miała pine oczy i była mojego wzrostu. Starałam się być dla niej miła, bo jak na razie była jedyną osobą, z którą mogłam pogadać.

- Idę do Ryana i Jasmine. Ty się tu rozpakuj a ja zaraz ich przyprowadzę i się zapoznacie. – powiedziała trzaskając drzwiami.

Zaczęłam rozglądać się po pokoju. Ściany były fioletowe, drewniane szafki, pułki i biurko, na które położyłam swojego laptopa. Otworzyłam szafę, by schować ubrania. Znalazłam tam stare zdjęcie Oscara z psem jak miał 10 lat. Z tyłu zdjęcia istniał napis:

‘ 1971r. – Oscar z Maxem.

- W takim razie Oscar musi mieć teraz 50 lat. – pomyślałam

Usłyszałam pukanie do drzwi. Szybko schowałam zdjęcie:

- Proszę !

W drzwiach ukazał się śliczny blondyn z grzywką ‘’na Biebera ‘’. Miał brązowe oczy, rurki, czapkę i wyglądał zajebiście ! Miłość od pierwszego wejrzenia? Sama nie wiem. Jak na razie wiem tylko to, że jest śliczny.

- Siema. Caitlin nas tu przyprowadziła. To jest Jasmine a ja jestem Ryan. Miło Cię poznać. - zaczął

- Hej. – powiedziałam. Po kilku minutach ciszy postanowiłam coś zrobić – Robicie coś dzisiaj??

- Nie, ja nie. – odpowiedziała Jasmine

- To tak jak ja – dodała Caitlin

- Ja muszę dzisiaj wyjść z psem. – powiedział. – E.em jak chcesz możesz iść ze mną

- Eem.. Jasne, chętnie – powiedziałam otwarta na jego wszelkie propozycje

- To za 10 minut przyjdę po Ciebie. – powiedział i poszedł

Dziewczyny poszły na dół pomagać Pattie przy obiedzie a ja zaczęłam się szykować na ‘ spotkanie’. Ubrałam się w to http://www.ubiore.pl/style/27342/ . Po dziesięciu minutach usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam Ryan’ owi i poszliśmy. Okazał się normalnym chłopakiem. Był miły, ładny i kulturalny. Wole go traktować jako przyjaciela. Co ciekawe pies którego wyprowadzaliśmy był identyczny do tego ze zdjęcia z 1971 roku.

- Jak się wabi ten pies? – spytałam

- Max.

- Ładnie – teraz już byłam pewna, że coś jest nie tak..

Około piętnaście minut później wróciliśmy do domu i zabraliśmy się za jedzenie obiadu. Pattie naprawdę świetnie gotuje. Na obiad były pierogi z ziemniakami. Niby zwykłe polskie danie ale pyszne. Po zjedzeniu dania poszłam dalej rozpakowywać swoje rzeczy.



_______________________________________________________________

Kurcze no znowu coś sie wali z tą czcionką i wg. Sory. Jak bd 10 komentarzy to dodam nowy. Do następnej :D

sobota, 6 sierpnia 2011

Pierwszy.

-Justine, wstawaj ! – usłyszałam nieznany mi dotąd głos kobiety.

- Ta, taa. – odpowiedziałam z nadzieją, że dadzą mi spokój 7.00 rano

Ponieważ były wakacje miałam ochotę pospać do 11.00. Czego oni znowu ode mnie chcą?!

Ludzie różnie o mnie mówili. Nie obchodziło mnie zdanie innych od śmierci rodziców. Zginęli w wypadku . Mój tata prowadził samochód podczas ogromnej wichury. Czekając na światłach drzewo runęło wprost na ich samochód. Gdy się o tym dowiedziałam byłam w szoku. Sięgnęłam po żyletkę. Zrobiłam to 3 razy. Pierwszy raz na ręce. Dokonałam tego delikatnie, więc śladu nie ma. Drugi raz przy nadgarstku, a trzeci na brzuchu. Jednak ślady zostały.

- Jesteś już gotowa? – ponownie usłyszałam niski głos kobiety.

- Na co?! – odpowiedziałam zaskoczona

- Jak to? Dzisiaj przeprowadzasz się do domu Państwa Williams’ów.

- Świetnie. Kolejna rodzina, która wywali mnie za nie cały tydzień powrotem do tego głupiego domu dziecka. – powiedziałam cicho

- Masz czas do 10.00. Spakuj się i czekaj na mnie. – powiedziała podając mi trzy średniej wielkości walizki.

- Taa, jasne. – wzięłam torby i zaczęłam wrzucać do nich wszystkie swoje rzeczy. Pod ciuchami znalazłam płytę Bimbra. Rzuciłam ją do bagażu aż się odbiła i pękła…

Spakowałam dosłownie wszystko, aż przyszła po mnie czarnowłosa kobieta. Była średniego wzrostu po czterdziestce. Na palcu miała wielki, okrągły pierścień. Wsiadłyśmy do czarnego samochodu z przyciemnionymi szybami. Ok. trzydzieści minut później wysiadłyśmy. Byłyśmy przy dworcu ,na który się kierowałyśmy. Kobieta powiedziała mi gdzie mam wysiąść oraz dała mi mapę, by dojść do mego nowego domu. W końcu weszłam do pociągu. Ludzi było niewiele. Sama siedziałam w przedziale słuchając muzyki. Dziesięć minut później opuściłam pojazd i szłam w nieznane..



No i mamy pierwszy rozdział :D Jak będzie 7 komentarzy ( co najmniej ) to dodam nowy :) Życzę miłego czytania.